Wednesday, September 21, 2011

Szkółka niedzielna

W zeszłą niedzielę zainaugurowaliśmy niedzielną szkółkę. Wprawdzie niedzielna ona była tylko w zeszłą niedzielę, bo w przyszłości ma być bardziej weekendowa niż niedzielna. (ile razy można użyć słowa "niedzielna" w trzech zdaniach?!)

Tajemnicy wielkiej nie ma. Zabraliśmy się za trochę bardziej systematyczne wdrażanie Marzeny w tajniki żeglarstwa. Od teraz, w co drugi weekend, wychodzimy na wodę na dwie godziny i ćwiczymy. Dlaczego w co drugi weekend i dlaczego tylko na dwie godziny? Ano odpowiedź jest prosta - pływy. Cykl pływów układa się w dosyć szczególny sposób. W generalnym ujęciu wygląda to tak: w jeden weekend wysoka woda jest w okolicy godziny jedenastej a niska około piątej. W następny weekend jest dokładnie odwrotnie - niska przed południem a wysoka przed wieczorem. Wszystko dzieje się w cyklu dwutygodniowym. A to oznacza, że w co drugi weekend nie ma co się szykować na jakieś dłuższe pływanie. Powodów jest kilka.
Po pierwsze nasza marina jest zamknięta trzy godziny dookoła niskiej wody. W wejściu zamontowane są specjalne wrota, które zatrzymują wodę w marinie. Dzięki temu jachty nie siadają na dnie. To oznacza, że na wodę można wyjść tylko przez sześć godzin w dwunastogodzinnym cyklu.
Po drugie - te sześc godzin jest bardzo umowne. Żeby wyjść z zatoki na Kanał trzeba pokonać jakieś pół mili wąskiego przejścia. A w czasie przypływu prąd potrafi osiągnąć prędkość 5 węzłów. Nasz silnik nie dałby rady pod taki prąd. Tak więc wyjście na szerokie wody możliwe jest najwcześniej na godzinę przed wysoką wodą. Wszystko się wtedy uspokaja, woda w zatoce niemalże się nie rusza. Oczywiście problem nie istnieje w czasie odpływu - prąd jest wtedy korzystny, właściwie sam nas wynosi na szerokie wody. Silnik jest tylko po to, żeby utrzymywać właściwy kierunek. Taka jest zresztą filozofia pływania na wodach pływowych. Tak wykorzystać naturę, żeby jak najbardziej nam pomagała.

Tak więc, w co drugi weekend wyjście na kanał jest możliwe dopiero po południu. To oznacza, że albo wychodzimy na noc, albo siedzimy w porcie. No więc... wybraliśmy trzecią opcję. Wychodzimy na godzinę przed wysoką wodą, przez dwie godziny intensywnie ćwiczymy i wracamy "do domu" godzinę po HW. Przez te dwie godziny woda w zatoce jest właściwie nieruchoma a to oznacza, że przy manewrach Marzena nie musi zwracać uwagi na prąd. Poza tym dwie godziny intensywnych ćwiczeń to i tak dużo. Pierwsze zajęcia pokazały, że dla kogoś "zielonego" ładunek informacji do ogarnięcia jest tak duży, że po tym czasie przestaje przyswajać.

Zajęcia inauguracyjne były raczej proste. Ustawianie jachtu na różnych kursach względem wiatru. Jak się nazywają poszczególne kursy i jak należy wtedy ustawić żagle. Wystarczyło na dwie godziny. A do tego jeszcze przed wypłynięciem Marzena sama zajmuje się jachtem od początku do końca. Stawianie żagli, cała "sznurkologia", refowanie na sucho itd. Jeszcze trochę czasu minie zanim jej pozwolę wyjść i wejść do mariny ale jestem dobrej myśli. Ma dziewczyna ambicję :))

No comments:

Post a Comment

Kochani!!! Podpisujcie się chociaż imieniem!
Niech wiem, kto do mnie pisze!
Bo włączę opcję z koniecznością rejestracji...