Miałem się poddać. Miałem gotowy post o takiej treści:
"Zawieszam pisanie bloga na czas nieokreślony. Wrócę, jak mi się w końcu coś uda".
Nie chcę się za bardzo zagłębiać w problem, bo dotyczy to spraw zbyt osobistych. Staram się być tu szczery, ale gdzieś są granice. W każdym bądź razie... od ponad miesiąca miałem dosyć wszystkiego: życia, marzeń, jachtu, porąbanej konstytucji mózgu itd. I kiedy wyglądało na to, że przekraczam granicę...
Po prawej stronie jest lista blogów codziennych. Na pierwszym miejscu jest link do bloga Anity Stojałowskiej. Anita jest... najlepszą pisarką wśród polskich budowlańców. Albo najlepszym budowlańcem wśród polskich pisarzy - jak kto woli. No i kiedy wyglądało na to, że właśnie się wypalam, Anita wysmażyła ten oto post.
Co tu się będę nadmiernie produkował. Przeczytanie u kogoś na blogu, że zaczyna dzień od kawy i lektury mojej pisaniny, potrafi poprawić humor. Tym bardziej, że pisze to ktoś, kogo podziwiam.
A ja tu trafiłam od Anity, którą uwielbiam czytać i byłam pewna, że mi się spodoba (bo ktoś, kto pisze jak ona, nie może gustować w czymś kiepskim).
ReplyDelete"...bo ktoś, kto pisze jak ona, nie może gustować w czymś kiepskim."
ReplyDeleteCiekawe co Anita na to powie :))
Cieszę się, że ci się podoba.